Wywiad - jak wspierać dziecko potrzebujące pomocy

Z Zuzanną rozmawiałyśmy o tym, w jaki sposób można okazać wsparcie dziecku, które zwierza się ze swoich problemów.

 

Zuzanna Stępień -  absolwentka Psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz Psychoterapeutka w nurcie CBT w trakcie certyfikacji.

Kinga: Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że zwierzyłaś się z czegoś, opowiedziałaś o swoim problemie i usłyszałaś coś, co nie było dla ciebie wspierające?

Zuzanna: Tak, myślę, że wielu z nas coś takiego przeżyło i nie jest to miłe doświadczenie. Często, nawet w zwykłej rozmowie ze znajomymi, postanawiamy się otworzyć i opowiedzieć o jakiejś trudności, a w zamian słyszymy: “O, a ja to dopiero miałam problem!”, albo “Co ty wiesz o problemach? Ja codziennie w pracy lub szkole to mam tak i tak”. Najbardziej boli, gdy ważne dla nas osoby przekierowują uwagę na siebie lub dewaluują kłopoty, z których im się zwierzamy. 

K: Każda z nas ma swoje subiektywne doświadczenia i zdanie na ten temat, ale ty możesz wypowiedzieć się również z punktu widzenia osoby profesjonalnie zajmującej się tym zagadnieniem. To może być oczywiście tylko moje założenie, ale sądzę, że jako psycholog i terapeuta spotykasz się z takimi tematami w swojej praktyce terapeutycznej

Z: Owszem, przez dwa lata pracowałam jako psycholożka dzieci i młodzieży w pewnym Stowarzyszeniu. Obecnie prowadzę prywatne sesje. Poczucie braku zrozumienia, niewysłuchanie i odrzucenie to jedne z głównych tematów przewijających się na większości spotkań. 

K: Co słyszysz od pacjentów, którzy przychodzą z takimi problemami?

Z: Dzieci i nastolatkowie podejmują czasem próbę podzielenia się z rodzicami swoimi przemyśleniami, kłopotami i frustracjami. Zamiast wysłuchania i wsparcia, dostają najczęściej utartą formułkę w stylu: Co ty wiesz o problemach, zobaczysz, gdy będziesz dorosła, dorosły; to nie są prawdziwe problemy, ja to mam problemy, albo nie ma się czym przejmować. Czasem próba podzielenia się kłopotem kończy się atakiem i oskarżeniami ze strony rodzica np. te wszystkie problemy to przez telefon albo właśnie “przecież całe dnie spędzasz na telefonie, to jakie możesz mieć problemy?”. Trudność, z którą przychodzi dziecko, zostaje przez dorosłego podsumowana jako nieważna lub nieprawdziwa, co bardzo miesza młodemu człowiekowi w głowie.

K: Co może myśleć dziecko, kiedy słyszy taką odpowiedź?

Z: Tak naprawdę to samo, co osoba dorosła. Przestaje mieć ochotę dzielenia się swoimi problemami, skoro rodzice nie postrzegają ich jako te “prawdziwe” czy godne by się nimi przejmować i próbować je rozwiązać. Dziecko, nastolatek czy nawet dorosły po iluś nieudanych próbach uzyskania wsparcia, przestanie się zwracać z prośbą o pomoc czy wysłuchanie do osoby, która oceniła wcześniej te kłopoty jako nieważne lub wręcz w trudnej sytuacji zaczęła obciążać tę osobę swoimi historiami. Proszę sobie wyobrazić, że stało się dla nas coś nieprzyjemnego, nieważne czy to chamski klient w pracy, nieprzyjemne teksty ze strony nauczyciela czy kolegi lub trudna decyzja do podjęcia. Zastanawiamy się jak to z siebie wyrzucić, komu się z tego zwierzyć, w końcu idziemy do ważnej dla nas osoby, mówimy jej o tym i dostajemy tekst: “To jest problem? Ja to dzisiaj miałam sytuację! Posłuchaj tego!”. 

K: A co jeśli jestem rodzicem i faktycznie nie widzę tych problemów? Moje dziecko o czymś mi mówi, ale ja wiem, że mam większe problemy w porównaniu z nim i nie rozumiem czym ono się przejmuje.

Z: Przede wszystkim ocenianie problemów, z którymi inni do nas przychodzą, jako bardziej i mniej ważne nie ma racji bytu. Na każdym etapie naszego życia i rozwoju pojawiają się inne trudności. Gdy mamy rok problemem jest to, że jesteśmy głodni, a rodzic akurat nie daje nam jeść, w przedszkolu problemem jest rozstanie z rodzicem czy to że pani kazała leżakować, gdy my mamy mnóstwo energii. Czas szkoły to okres, gdy tych problemów jest coraz więcej, a każdy dzień przynosi nowe wyzwania, z którymi młody człowiek dopiero uczy się sobie radzić. W dodatku to, że rodzic szybciej sobie poradził kiedyś z jakąś trudnością nie oznacza, że dziecko ma już te same zasoby i wystarczające doświadczenie, by samemu, bez zewnętrznego wsparcia rozwiązać kłopot. 

K: Właśnie, jak jest z tą potrzebą wsparcia? Bo kiedy mówimy o nastolatkach, to mamy do czynienia z młodym człowiekiem, w okresie, w którym buduje się autonomia. To znaczy, że czasem chce się samemu rozwiązywać swoje problemy bez “wtrącania się” dorosłych. Czy będzie prawdziwe założenie, że szczególnie w takiej sytuacji, gdy dziecko przychodzi do nas z jakimś problemem to znaczy, że naprawdę potrzebuje tego wsparcia?

Z: Zgadza się. W takim wypadku powinniśmy zamienić się w słuch, nie ważne jak błahy ten problem nam się wydaje. Dziecko potrzebuje też stałego zapewnienia, że jesteśmy zawsze otwarci na udzielenie pomocy. I co ważniejsze – potem jeśli do nas przyjdzie, to tę deklarację wypełnić. To znaczy faktycznie wysłuchać i udzielić wsparcia, a nie krytykować i lekceważyć.  

K: Mówisz “udzielić wsparcia”, ale jak to właściwie zrobić? Jakie są możliwe reakcje, jeśli ktoś będzie chciał się nam zwierzyć z jakiegoś problemu? I czy każda reakcja jest dobrą reakcją?

Z: Samo reagowanie jest ważne, ale niestety nie każdy rodzaj reakcji może być dobry. Przede wszystkim należy reagować w sposób adekwatny do danej trudności. 

Można na przykład zareagować zbyt mocno na jakiś kłopot dziecka i go wyolbrzymić. Jeśli za każdym razem, gdy dziecko opowie nam o niemiłej osobie w klasie, a my będziemy się wściekać i biegać do wychowawcy, młody człowiek może w końcu zniechęcić się do dzielenia problemem. Być może nie będzie chciał nas obarczać tak dużym kosztem emocjonalnym, albo będzie mu wstyd lub właśnie wychowamy małego roszczeniowca, który z niczym nie będzie w stanie sobie sam poradzić. 

Inną reakcją może być z kolei umniejszanie problemu. Czyli to o czym już wspominałyśmy. W takiej sytuacji dziecko czuje się niewysłuchane i odrzucone oraz samo stwierdza, że to może jednak nie jest problem, chociaż czuje, że jest zupełnie inaczej. 

K: Czyli jak zareagować, żeby było dobrze?

Z: Każde dziecko jest inne, na innym etapie rozwojowym i z innymi zasobami. Każde ma też inne potrzeby. Dlatego warto dobrać sposób reakcji i do konkretnego problemu, i pod nasze dziecko. My je znamy najlepiej i możemy poobserwować, co dla niego działa, a o co nie.

K: A jeśli nie mamy żadnego pomysłu?

Z: To po prostu zapytajmy naszego dziecka “czego teraz potrzebujesz?”, “czy jest coś w czym mogę ci pomóc?”. Jeśli dziecko nie wie, możemy podać kilka możliwości, takich jak “czy chcesz, żebym tylko z tobą posiedziała?”, “czy chcesz pójść na spacer?”, “czy możesz mi o tym opowiedzieć, co teraz czujesz?”, “czy potrzebujesz się po prostu wygadać, czy chcesz coś faktycznie zrobić?”. 

K: A co jeśli dziecko nie chce skorzystać z żadnej z tych możliwości?

Z: Bardzo ważne jest, żeby w takiej sytuacji nie obrażać się na dziecko, na zasadzie - ja tu wyciągam rękę, a ty niewdzięczniku nie chcesz skorzystać z pomocy! Pamiętajmy, że mamy do czynienia z dzieckiem lub nastolatkiem, a nie zdrowym zrównoważonym dorosłym. Najlepiej powiedzieć, że w razie czego jesteśmy w pokoju obok i jeśli poczuje, że chce nam się zwierzyć, wygadać, to w każdej chwili, w której poczuje się gotowe, może to zrobić. Dać mu przestrzeń na to, żeby samo spróbowało poradzić sobie z problemami ale jednocześnie zasygnalizować, że jeśli je to przerośnie, to zawsze ma w nas wsparcie. Zauważenie w sobie momentu, kiedy chce się poprosić o pomoc też jest częścią uczenia się, jak radzić sobie z problemami.

K: To jest coś, co chyba wiele osób musi zrozumieć. W końcu uczenie dziecka jest naszym obowiązkiem jako rodziców, a nie ma lepszego sposobu, niż pokazywanie tego, co chcemy przekazać w praktyce. Jeśli pozwolisz, podsumuję to, co powiedziałyśmy. Jeśli jako rodzice jesteśmy w gronie tych szczęśliwców, którym ich dziecko ufa na tyle, żeby zwrócić się do nas kiedy ma jakieś problemy, musimy zareagować i to zareagować właściwie. Jeśli je zignorujemy stracimy jego zaufanie i narażamy się na to, że już nigdy więcej z niczego nam się nie zwierzy. To samo może mieć miejsce, jeśli będziemy te problemy wyolbrzymiać, bo wtedy dziecko może po prostu nie chcieć nas martwić, albo odwrotnie, jeśli powiemy, że co prawda są to jakieś problemy, ale naszym zdaniem są zupełnie nieznaczące. A tak naprawdę każdy problem jest problemem i to, że nam wydaje się nieważny, nie oznacza, że nie jest ważny dla niego. To czego najprawdopodobniej nasze dziecko, zwłaszcza nastolatek, od nas oczekuje to bycie przy nim i reagowanie adekwatnie. A jeśli nie wiemy co znaczy w tym przypadku “adekwatnie”, po prostu zapytajmy nasze dziecko. Nawet jeśli samo jeszcze nie wie, to uczymy je, że może samodzielnie próbować to odkryć, a my będziemy towarzyszyć mu w tej drodze jako wsparcie.

 

Masz pytania? Są tematy, o których chcesz dowiedzieć się więcej? A może chcesz umówić się na prywatną konsultację z pedagogiem? Zapraszam do kontaktu!

Kinga Lisiecka-Garbaczewska - absolwentka Pedagogiki na UP w Krakowie, coach ICF, trenerka, właścicielka Ścieżki Rozwoju.

Previous
Previous

Każde TAK jest jednocześnie NIE

Next
Next

Egzamin ósmoklasisty